photo moda_zps80a088f8.jpg  photo art_zps34be7ee8.jpg  photo bookkopia_zps859ae36a.jpg  photo Beznazwy1kopia_zps00c4458c.jpg  photo tekstykopia_zpsd32a1574.jpg  photo dom_zps47b17e93.jpg  photo lifestyle_zpsb46220d1.jpg  photo bkopia_zpsd98d996f.jpg  photo Beznbsptytu1420ukopia_zps2bc89d34.jpg

 

07 lutego 2018

Depresja zaczyna się w jelitach



Depresja ponoć zaczyna się w jelitach, moja zaczyna się chyba w paznokciach...

A tak na poważnie, już dwa lata temu, trzy mieszkania wstecz, przeczytałam duży i obszerny artykuł, którego autorem był lekarz gastrolog, niestety nazwiska nie jestem w stanie sobie przypomnieć, traktujący o tym, jak istotna jest flora jelitowa. Neuroprzekaźniki, takie jak np. serotonina powstają również w jelitach i zaburzenie ich pracy może mieć poważne konsekwencje dla naszej kondycji psychicznej. 


Pamiętam, że ten tekst wywarł na mnie duże wrażenie i bardzo zapadł mi w pamięć. Wtedy starałam się wprowadzić zmiany w swojej diecie, czyli mniej przetworzonej żywności, cukrów i węglowodanów prostych, więcej warzyw, owoców i innych superfoods. Wspomniany artykuł tylko dodatkowo mnie przekonał do tego, że to, co jemy, jest naprawdę ważne. Jesteś tym, co jesz i o tym, że jedzenie jest jak paliwo, a jak wiemy, na marnym paliwie żaden samochód długo nie pojeździ, tylko zacznie odmawiać posłuszeństwa, słyszałam, w zasadzie nie pamiętam, od kiedy. Wy pewnie też. Dzisiaj coraz częściej przekonuje się, że te wszystkie truizmy i powiedzonka, mają głębszy sens, chociaż niewiele z osób je powtarzających, wie jaki.

Co zmieniło się w moim życiu od tamtego czasu? Zwracam znacznie większą uwagę na to, co jem. Warzywa lubię, bardzo, gotować też, jednak mimo wszystko jestem średnio zadowolona z mojej diety. Dlaczego? Pół dnia, a dokładniej od 7 do 10 godzin spędzam w biurze, niestety nie mam kuchni, ani nawet kuchenki mikrofalowej i jedynym źródłem ciepła jest czajnik elektryczny lub ekspres do kawy. Ulicę obok mam jadłodajnię z całkiem dobrym jedzonkiem, tzw. domowe obiady i obiecałam sobie, że będę się tam stołować, przynajmniej dwa-trzy razy w tygodniu, a najlepiej codziennie, bo na jedzenie i tak muszę wydawać pieniądze, a lepiej kupić sobie ciepły obiad, niż chleb i jakiś serek topiony- którymi, ani się nie najem, ani wartości odżywczych też za dużo nie mają.


Jak wygląda rzeczywistość? Hm, na obiad często nie mam czasu, bo albo telefon od klienta, albo spotkanie z nim, albo muszę skończyć pisanie, albo skończyć jeszcze szybciej i w efekcie często przez ten kilka godzin nie jem zupełnie nic. Wracam wygłodniała i jem cokolwiek albo gorzej kupuję jakiś fast-food w drodze do przedszkola, byle by tylko przestało mi burczeć w brzuchu. Słabo.


Stwierdziłam więc, że będę brała jedzenie ze sobą. W dodatku nie będą to kanapki, tylko sałatki, kasze, jajka, coś zdrowego i pożywnego. Dziś po południu ułożę sobie jakiś jadłospis i przygotuję jedzenie na jutro. A za kilka dni, pewnie po niedzieli napiszę posta, na ten temat. A jak to u Was wygląda? Co stoi na przeszkodzie, żebyście się dobrze odżywiały? A jak macie jakieś rady, to z chęcią posłucham.


Trzymajcie się pysznie i zdrowo:)
I życzcie mi powodzenia...przyda się :/ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze.
Spam jest notorycznie ignoruje
Kara