Tajemniczym składnikiem seksu jest miłość. Zdanie to
pochodzi z głośnego filmu von Triera, a mowa oczywiście o Nimfomance, której
recenzję możecie przeczytać TUTAJ. Przyszło mi ono na myśl, ponieważ
wspominałam sobie pod nosem wydarzenia ostatnich dni. Moja przyjaciółka, którą
nazwę tutaj Kaśką, jest właścicielką ognistego temperamentu i burzy ciemnych
loków, lubi seks i nigdy się z ty nie kryła. Nawiasem mówiąc tę szczerość
szczególnie u niej cenię, bo to ona sprawiła, że się zaprzyjaźniłyśmy.
Wracając do meritum, Kaśka rzadko plątała się w związki, dobrze wiedziała, że musi się najpierw wyszaleć, bycie z jedną osobą ją ograniczy i szczęścia na pewno jej nie da. Mijały miesiące, Kaśka zaliczała facetów, nie szukała nikogo na stałe i była szczęśliwa. I wpada do mnie pewnego popołudnia, wyciąga mnie zza sterty książek, stawia whisky na stół, małpa wiedziała, jakiemu alkoholowi się nie oprę i rozgorączkowana próbuje złożyć słowa w całość. Jedną ręką bierze szklanki, gdzieś tam wykopuje lód, miedzy czasie zapala sobie papierosa i w końcu upija spory łyk czystej szkockiej łapie głęboki oddech i mówi mi – znalazłam? I ni słowa więcej. Co?!! Milion dolarów, idealnego kochanka?! Mów u diabła! Nie, nie, jego – Jakiego jego?- Jego, tego jedynego, jest absolutnie cudowny, miły, inteligentny, wszystko ma, jak lubię, zakochałam się!- wyrzuca z siebie i opada zdyszana na kanapę.
Teraz to ja upiłam whisky i jeszcze raz przetrawiam, co ona w ogóle do mnie powiedziała, patrzę na nią jak ciele w malowane wrota i jakoś w ogóle nie dociera do mnie, to co przed chwilą mi oświadczyła. Że się zakochała, przylatuje tu nagle, jakby jej się sama Matka Boska pokazała i mówi, że się zakochała, no takie rzeczy się w normalnym świecie nie zdarzają, trzeba się napić. Uświadomiłam to sobie, dopiero po kilku dniach, kiedy w międzyczasie od wpatrywania się w oczy swego lubego i słuchania jego świergotu, przylatywała do mnie, spędzając czas na piciu nieistniejącej kawy i ochowała i achowała na temat wszystkich zalet swojego ukochanego.
W końcu nadszedł dzień, kiedy stwierdziła, że muszę go poznać, na co przystałam ochoczo, bowiem ciekawość mnie zjadała nie z tej ziemi. Umówiliśmy się w naszej knajpie, oczywiście to on na nas czekał, jak na gentlemana przystało no i poznałam ten ósmy cud świata. I wiecie co, byłam co najmniej zdziwiona, faceci, z którymi zadawała się Kaśka byli równo szaleni, jak ona, tymczasem poznałam faceta:
a) totalnie spokojnego,
Wracając do meritum, Kaśka rzadko plątała się w związki, dobrze wiedziała, że musi się najpierw wyszaleć, bycie z jedną osobą ją ograniczy i szczęścia na pewno jej nie da. Mijały miesiące, Kaśka zaliczała facetów, nie szukała nikogo na stałe i była szczęśliwa. I wpada do mnie pewnego popołudnia, wyciąga mnie zza sterty książek, stawia whisky na stół, małpa wiedziała, jakiemu alkoholowi się nie oprę i rozgorączkowana próbuje złożyć słowa w całość. Jedną ręką bierze szklanki, gdzieś tam wykopuje lód, miedzy czasie zapala sobie papierosa i w końcu upija spory łyk czystej szkockiej łapie głęboki oddech i mówi mi – znalazłam? I ni słowa więcej. Co?!! Milion dolarów, idealnego kochanka?! Mów u diabła! Nie, nie, jego – Jakiego jego?- Jego, tego jedynego, jest absolutnie cudowny, miły, inteligentny, wszystko ma, jak lubię, zakochałam się!- wyrzuca z siebie i opada zdyszana na kanapę.
Teraz to ja upiłam whisky i jeszcze raz przetrawiam, co ona w ogóle do mnie powiedziała, patrzę na nią jak ciele w malowane wrota i jakoś w ogóle nie dociera do mnie, to co przed chwilą mi oświadczyła. Że się zakochała, przylatuje tu nagle, jakby jej się sama Matka Boska pokazała i mówi, że się zakochała, no takie rzeczy się w normalnym świecie nie zdarzają, trzeba się napić. Uświadomiłam to sobie, dopiero po kilku dniach, kiedy w międzyczasie od wpatrywania się w oczy swego lubego i słuchania jego świergotu, przylatywała do mnie, spędzając czas na piciu nieistniejącej kawy i ochowała i achowała na temat wszystkich zalet swojego ukochanego.
W końcu nadszedł dzień, kiedy stwierdziła, że muszę go poznać, na co przystałam ochoczo, bowiem ciekawość mnie zjadała nie z tej ziemi. Umówiliśmy się w naszej knajpie, oczywiście to on na nas czekał, jak na gentlemana przystało no i poznałam ten ósmy cud świata. I wiecie co, byłam co najmniej zdziwiona, faceci, z którymi zadawała się Kaśka byli równo szaleni, jak ona, tymczasem poznałam faceta:
a) totalnie spokojnego,
b) zrównoważonego,
c) stąpającego twardo po ziemi,
d) miłego,
e) kulturalnego, etc
Takiego do rany przyłóż, co się wydaje ideałem na męża i w ogóle, jednak do mojej Kaśki on zupełnie nie pasował, nic nonszalancji, ale cóż, stwierdziłam, że widać, przeciwieństwa naprawdę się przyciągają. Po jakimś czasie Kaśka wpadła bliska płaczu. Co jest? To się nie uda, uprawialiśmy seks, nie było tego czegoś, jasne motyle w brzuchu, ale to jedyne co czułam od pasa w dół. – przestań, ochłoniesz, wszystko wróci do normy, a wy się dotrzecie, w łóżku też i wszystko będzie dobrze. Tak mówisz? Tak. Nie dodarli się. Minął miesiąc, drugi, pół roku, a seks był tak samo nijaki, jak nazwała go Kaśka. Postanowiła z nim porozmawiać, trochę się zmieniło, ale to nadal nie było to, czego ona oczekiwała od swojego kochanka.
Przyszła do mnie po roku z kolejną butelką whisky, w celu wyżalenia się. Spokojna jak nigdy niemal zgaszona, stwierdziła, że żal jej boskiego seksu, ale już się z tym pogodziła, stwierdziła, że zdradzać go nie będzie, bo aż taką suką nie jest, a poza tym bałaby się mu w oczy spojrzeć, o propozycji rozmów, lub ewentualnej terapii dla par nawet nie chciała słyszeć. Stwierdziła, że problem nie tkwi w technice, i niczym takim, my mamy po prostu różne temperamenty i w życiu i w łóżku, i jako że w życiu one nawet się uzupełniają, to w sypialni kompletna klapa. Przecież nie zmienię jego charakteru, a jak zaproponuję terapię, to on jeszcze nie daj Boże, zupełnie się zamknie w sobie i będzie się źle w tym związku czuł — tłumaczyła. Przecież mogę sobie kupić wibrator, potem kolejny, ale to nie to samo, ile ja tak wytrzymam? Na to pytanie nasza wspólna przyjaciółka Iza odpowiedziała – dopóki się nie odkochasz. Minęło dwa lata, Kaśka nie odkochała się, jednak okres zakochania ma już dawno za sobą, razem z Izą podziwiamy ją za wytrwałość i chyba na swój sposób rozumiemy, bo miłość, potrafi zrekompensować wiele. Kilka miesięcy temu Kaśka się zaręczyła, obecnie żyje w świecie sukien, bukietów, restauracji itd. Jej uśpione libido, schowało się pod stertą zaproszeń na ślub, do czasu.
Prawie północ, leżę próbując zmusić się do snu, nagle walenie do drzwi, z pewną obawą idę, lukam przez judasz, a to Kaśka z wódką i miną zbitego dziecka. –Wyglądasz źle, co się stało? Była już półpijana-Ja chyba nie dam rady, nie mam pojęcia, co mam robić. to jestem pewna, ale nawet nie pamiętam, jak wygląda dobry seks, co mam wybrać? Miłość czy seks? Ożenimy się, a jak za dwa, trzy lata okaże się, że go zdradzę, albo nie wytrzymam i będę chciała odejść? I co mam go tak zranić? – Myślisz, że jak odejdziesz teraz, zranisz go mniej? Pytam ją, choć oby dwie znany odpowiedź. I co mam mu powiedzieć, że kocham go, ale idę za głosem mojej pochwy? Że nie będę umiała żyć bez seksu? Że jest dla mnie ważniejszy niż miłość? Kaśka nie umiała sobie odpowiedzieć na to pytanie. Anie tego wieczora ani dziś.
To, że seks jest ważny w związku, wie każdy z nas, jednak czy jest od niego ważniejszy, a przynajmniej równie ważny. Osoby o małym libido nie będą miały żadnych wątpliwości, że miłość, jest wartością numer jeden w naszym życiu i nic nie może z nią konkurować. A co powie cała masa ludzi, dla których seks jest istotnym elementem egzystencji? Nie wyobrażam sobie bycia na miejscu Kaśki, nigdy nawet nie spodziewałam się, że tak długo wytrzyma w związku, na dodatek takim, który nie satysfakcjonuje jej pod względem życia erotycznego. Jej problem nurtuje mnie tak samo, mocno jak ją, tylko każda z nas patrzy an niego z zupełnie innej perspektywy, a jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Takiego do rany przyłóż, co się wydaje ideałem na męża i w ogóle, jednak do mojej Kaśki on zupełnie nie pasował, nic nonszalancji, ale cóż, stwierdziłam, że widać, przeciwieństwa naprawdę się przyciągają. Po jakimś czasie Kaśka wpadła bliska płaczu. Co jest? To się nie uda, uprawialiśmy seks, nie było tego czegoś, jasne motyle w brzuchu, ale to jedyne co czułam od pasa w dół. – przestań, ochłoniesz, wszystko wróci do normy, a wy się dotrzecie, w łóżku też i wszystko będzie dobrze. Tak mówisz? Tak. Nie dodarli się. Minął miesiąc, drugi, pół roku, a seks był tak samo nijaki, jak nazwała go Kaśka. Postanowiła z nim porozmawiać, trochę się zmieniło, ale to nadal nie było to, czego ona oczekiwała od swojego kochanka.
Przyszła do mnie po roku z kolejną butelką whisky, w celu wyżalenia się. Spokojna jak nigdy niemal zgaszona, stwierdziła, że żal jej boskiego seksu, ale już się z tym pogodziła, stwierdziła, że zdradzać go nie będzie, bo aż taką suką nie jest, a poza tym bałaby się mu w oczy spojrzeć, o propozycji rozmów, lub ewentualnej terapii dla par nawet nie chciała słyszeć. Stwierdziła, że problem nie tkwi w technice, i niczym takim, my mamy po prostu różne temperamenty i w życiu i w łóżku, i jako że w życiu one nawet się uzupełniają, to w sypialni kompletna klapa. Przecież nie zmienię jego charakteru, a jak zaproponuję terapię, to on jeszcze nie daj Boże, zupełnie się zamknie w sobie i będzie się źle w tym związku czuł — tłumaczyła. Przecież mogę sobie kupić wibrator, potem kolejny, ale to nie to samo, ile ja tak wytrzymam? Na to pytanie nasza wspólna przyjaciółka Iza odpowiedziała – dopóki się nie odkochasz. Minęło dwa lata, Kaśka nie odkochała się, jednak okres zakochania ma już dawno za sobą, razem z Izą podziwiamy ją za wytrwałość i chyba na swój sposób rozumiemy, bo miłość, potrafi zrekompensować wiele. Kilka miesięcy temu Kaśka się zaręczyła, obecnie żyje w świecie sukien, bukietów, restauracji itd. Jej uśpione libido, schowało się pod stertą zaproszeń na ślub, do czasu.
Prawie północ, leżę próbując zmusić się do snu, nagle walenie do drzwi, z pewną obawą idę, lukam przez judasz, a to Kaśka z wódką i miną zbitego dziecka. –Wyglądasz źle, co się stało? Była już półpijana-Ja chyba nie dam rady, nie mam pojęcia, co mam robić. to jestem pewna, ale nawet nie pamiętam, jak wygląda dobry seks, co mam wybrać? Miłość czy seks? Ożenimy się, a jak za dwa, trzy lata okaże się, że go zdradzę, albo nie wytrzymam i będę chciała odejść? I co mam go tak zranić? – Myślisz, że jak odejdziesz teraz, zranisz go mniej? Pytam ją, choć oby dwie znany odpowiedź. I co mam mu powiedzieć, że kocham go, ale idę za głosem mojej pochwy? Że nie będę umiała żyć bez seksu? Że jest dla mnie ważniejszy niż miłość? Kaśka nie umiała sobie odpowiedzieć na to pytanie. Anie tego wieczora ani dziś.
To, że seks jest ważny w związku, wie każdy z nas, jednak czy jest od niego ważniejszy, a przynajmniej równie ważny. Osoby o małym libido nie będą miały żadnych wątpliwości, że miłość, jest wartością numer jeden w naszym życiu i nic nie może z nią konkurować. A co powie cała masa ludzi, dla których seks jest istotnym elementem egzystencji? Nie wyobrażam sobie bycia na miejscu Kaśki, nigdy nawet nie spodziewałam się, że tak długo wytrzyma w związku, na dodatek takim, który nie satysfakcjonuje jej pod względem życia erotycznego. Jej problem nurtuje mnie tak samo, mocno jak ją, tylko każda z nas patrzy an niego z zupełnie innej perspektywy, a jakie jest wasze zdanie na ten temat?
swietnie napisane :) wstrzymam sie od odpowiedzi na pytanie bo sama nie znam jeszcze odp ;]
OdpowiedzUsuńodpowiedź jest zależna od sytuacji:)
OdpowiedzUsuń