Ostatnio miałam okropną przyjemność dostać mejla od jednego z moich pracodawców, w którym
informował mnie, że w związku z cięciem kosztów rozwiązuje ze mną współpracę. Niestety było to
jedno z moich ulubionych zleceń, więc ogarnął mnie smutek, który szybko
zamienił się w złość. Z ciężką głową trzepnęłam drzwiami i wyszłam na miasto.
Byłam zła i smutna, a z wszystkich stron ogarniało mnie uczucie
niesprawiedliwości, mnie zwolnić? No jak to? Nie dowierzałam i tłumaczyłam
sobie to, że pracodawca po prostu nie wie, co robi. W końcu sięgnęłam po logikę
i zdrowy rozsądek i na spokojnie sobie wytłumaczyłam, że tak to teraz jest,
czasy PRL, kiedy jedno stanowisko towarzyszyło człowiekowi przez całe życie, już
się skończyły obecnie raz praca jest, a raz jej nie ma, (tak wiem,to chyba
najlepsze tłumaczenie, wszystkich tych, którzy nie lubią szukać pracy i myślą,
że ta sama do nich przyjdzie, ale każde jest dobre, jak ma poprawić mi humor,
chociaż na chwilę). Zajęłam się resztą mojego życia, a myśl o bezrobociu
wróciła dopiero wieczorem. Zaczęłam powoli analizować rzeczywistość dnia dzisiejszego,jak
na ten moment wszystkie projekty mam skończone, Boże co ja jutro będę robić?
Tak bardzo się nad tym zastanawiałam, że aż w końcu usnęłam.1 - Nic nie muszę.
Poranek minął jak zawsze w biegu, dopiero robiąc zakupy na śniadanie, uświadomiłam sobie, że wcale nie muszę się spieszyć. Powoli lawirowałam między półkami, ze trzy minuty wybierałam jogurt, a w moje głowie powoli zaczajała się pustka. Powlokłam się do domu, gdzie zamknięta szczelnie w słuchawki ponad godzinę słuchałam muzyki. W zasadzie było to przyjemne, tak nic nie robić, tylko zatopić się w kawałkach, które lubię, wyłączyłam odtwarzać, dopiero jak już miałam dość. Zjadłam powolne śniadanie, ogarnęłam łóżko i miałam przed sobą cały dzień i nic, co musiałabym zrobić. Nawet jednego kubka do zmycia. Sięgnęłam po książki i przypominało mi się, jak zawsze narzekałam na brak czasu na ich czytanie. Pół dnia czytałam, siadałam, leżałam, międzyczasie zrobiłam sobie herbatę, jakąś kanapkę, wyjadłam pół słoika oliwek. Boże, jakie to było miłe, nic nie musieć i nigdzie się nie spieszyć, nie mieć w głowie konkretnych terminów.
2 – Zrobię wszystko to, na co nigdy nie mam czasu.
Błogie nic nierobienie zajęło mi cały dzień. Jednak drugiego dnia taka wizja jakoś mnie już nie cieszyła. Pomyślałam więc, że może zajmę się tym, na co zawsze nie miałam czasu. No dobrze, tylko jakoś nic nie przychodziło mi do głowy, a jak już przyszło, to nie miałam na to ochoty. Wyjęłam obszerny esej o twórczości Moneta, zaczęłam go czytać, jednak za bardzo mi nie szło. Wyjęłam tablet i podłączyłam do komputera, odpaliłam Photoshopa, jednak piórko mnie nie słuchało i błądziło zupełnie inaczej po pulpicie, niż chciałam. Na rysowanie jednak potrzeba weny. Cały dzień zabierałam się za coś, ale nic z tego nie wychodziło i w efekcie nie zrobiłam nic konstruktywnego. Nagle wszystkie zajęcia wydały mi się mało interesujące albo akurat nie miałam na nie ochoty.
3 – A może zmienię swoje życie.
Trzeci dzień bezrobocia zaczął się od myśli, a może to znak, aby coś zmienić. Może najwyższy czas się przebranżowić? Tablet patrzył na mnie z błaganiem, zawsze malowanie i wszystko z nim związane szło mi lepiej niż pisanie. Może zrobię sobie port folio i zajmę się grafiką? Zapaliłam się do wizji mojej nowej drogi zawodowej, chociaż jak pomyślałam o zaczynaniu wszystkiego od nowa, mój zapał gasł, port folio to początek, a jakieś doświadczenie? Ile zajmie mi orientacja w „terenie”, w mojej dziedzinie już mam wszystko obcykane, znam stawki, sztuczki pracodawców, no i mam trochę doświadczenia, jest co wymieniać, kiedy ktoś zapyta o dotychczasowe projekty. Jednak dałam radę raz, dam i kolejny, nie musiałam nawet sama przekonywać siebie, bo z natury jestem zawzięta i nie poddaje się łatwo. Jednak moje dylematy zajęły mi niemal cały dzień i zmęczyły mnie tak, że w końcu poszłam spać.
4 - Moje nowe życie
Kolejny dzień zaczęłam od maltretowania Photoshopa, z którym nie miałam za wiele do czynienia, ale jak się dowiedziałam od znajomych grafików, Photoshop jest bardziej uniwersalny niż ilustrator i polecali mi pracę na nim. Szło trochę opornie, ale jak to mówią, nie od razu Kraków zbudowali, nie zniechęcałam się i cały dzień odkrywałam różne tajniki programu, który na dobre zmienił świat współczesnej fotografii. Po południu miałam zesztywniały kark, obolałe ręce i żadnej wizji obiadu. Zatem zajęłam się gotowaniem, potem przyszła koleżanka, z nią przyszło whisky i cały wieczór, przy kolejnych drinkach planowałyśmy naszą wspaniałą przyszłość, każda swoją.
5 – Wszystkim zajmę się jutro.
Wspaniała przyszłość z poprzedniego wieczora zaczęła się delikatnym kacem, który zaciągnął mnie do sklepu. Standardowe kacowe śniadanie, czyli zupka chińska i Powerade, postawiły mnie na nogi, ogarnęłam mieszkanie i postanowiłam sobie odpocząć i zebrać siły, przed moim nowym życiem. Poczytałam gazety, zapisałam w notesie masę pomysłów, obrobiłam trochę zdjęć na bloga i zrobiłam sobie drzemkę, a wieczorem przepadliśmy z EM gdzieś na mieście, bo przecież nic nie wzmacnia potrzeby zmian tak, jak stare nawyki. Cały czas jednak omijałam szukanie pracy w dotychczasowej profesji, bo w ten sposób, przecież nigdy się nie przebranżowię. Około 1 w nocy, popijając gin z tonikiem, powtarzałam EM i sobie, że na pewno się przebranżowię, potrzebuję tego i chcę.
6 – Stara miłość nie rdzewieje.
Tego dnia moją skrzynkę mejlową zasypały listy z propozycjami współpracy, jakby wszyscy moi potencjalni pracodawcy zmówili się, aby złamać mnie ewidentnie. Wszystkie z nich były ciekawe, specjalnie dla mnie. No i za nie długo znów, miałam dostać plik rachunków do zapłacenia. Nagle poczułam, że wcale nie potrzebuje zmieniać mojego życia, bo przecież lubię moją pracę, zawsze chciałam pisać, no i pojawiły się takie lukratywne umowy, których bardzo chciałam się podjąć. Moje sześciodniowe bezrobocie nagle dobiegło końca.
PS. Jednak chęć zmiany, gdzieś tam na dobre zasiała się w mojej głowie, zawsze warto mieć plan b. Dlatego obiecałam sobie, że opanuję tego Photoshopa i zrobię porządne port folio, bo kto powiedział, że człowiekowi wystarczy jedna pasja w życiu?
PS 2 Mimo że
często narzekamy na pracę, jesteśmy nią zmęczeni, nawet jak lubimy to, co
robimy, to jest ona jedną z największych wartości w życiu i bez niej większość
ludzi nie za bardzo ma co ze sobą zrobić. A jak mówi stare przysłowie, nie ma
większego zagrożenia niż nudzący się człowiek. Amen
Też bym chciał takiego bezrobocia, że praca sama do mnie przyjdzie, po kilku dniach obijania się
OdpowiedzUsuńSuper post! Wpis zaczyna się pesymistycznie - w końcu nikt nie lubi tracić pracy, potem zabawna analiza sytuacji i jednak optymistyczne podsumowanie!
OdpowiedzUsuńCiekawie napisane. Problem na czasie. Dobrze, że Twoje bezrobocie trwało tak krótko, inni nie mają tyle szcześcia. I prawda, warto mięć plan B. Nic nie robienie jest najgorszą rzeczą w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo zrobiło mi się ciebie szkoda, ale Twoje bezrobocie nie trwało długo.;)
OdpowiedzUsuńChciałabym znaleźć pracę, która będzie sprawiać mi frajdę. Może nie jest to łatwe, ale wierzę, że mi się uda. Człowiek całe życie szuka i błądzi ;)
OdpowiedzUsuńA czasem takie chwilowe "bezrobocie" jest dobre, aby odpocząć i zebrać myśli.
Oj, ja sobie nie wyobrażam nie pracować. Chyba bym oszalała. Po sześciu dniach na pewno.
OdpowiedzUsuńNawet mi nie mów :/ u mnie tez sytuacja nie za ciekawa. Nie mam pojęcia jak ją zmienić, jak polepszyc i skąd wziąść na tyle duzo kasy by w końcu życ normalnie nie stresując się ze jej nie ma ! jebana polska :(
OdpowiedzUsuńBezrobocie to koszmarna sytuacja, która może niestety przytrafić się prawie każdemu, dlatego ważne aby mieć kilka alternatyw. Ja oszalałabym bez pracy, bo to nie tylko zarabianie pieniędzy, ale i satysfakcja (poza tym normuje mój dzień i zmusza do lepszego organizowania się).
OdpowiedzUsuńKochana, ja bardzo lubię czytać Twoje posty ;) gratuluję nowe pracy :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń