Cormac McCarthy
To nie jest kraj dla starych ludzi
Stany Zjednoczone, Teksas, zaraz przy granicy z Meksykiem,
lata 80. zaledwie pięć lat po skończeniu wojny Wietnamskiej. Llewelyn Moss podczas polowania na antylopy
natyka się na furgonetkę z kilkoma martwymi mężczyznami, paczką heroiny i dwoma
milionami dolarów, zabiera pieniądze i ucieka z miejsca. Niebawem jego tropem
zaczynają podążać ludzie bezpośrednio związani ze znaleziskiem, a on sam z
myśliwego staje się zwierzyną.
McCatrhy wprowadza napięcie od pierwszych stron, nie dając czasu na nudę czytelnikowi i bezbłędnie buduje je przez resztę książki. Czytelnik siedzi na szpilkach, przez większość lektury czekając na to, co zdarzy się dalej. Pisarz przedstawia fabułę fragmentarycznie, za pomocą krótkich części, opowiadanych przez dwóch narratorów. Jeden to klasyczny narrator trzecioosobowy, wszechwiedzący, spokojne relacjonujący zdarzenia, drugi z kolei, to sam szeryf, jednak i on posługuje się bez emocjonalnym językiem, pozbawionym zarówno entuzjazmu, jak i zniechęcenia.
McCarthy sprawnie prowadzi akcje, nakreślając jej zarys, po których czytelnik sam musi przejść. W zasadzie książka ta angażuje czytelnika, który musi czytać ją naprawdę uważnie, aby nie stracić wątku. Nie znaczy to, że fabuła jest zagmatwana, wręcz przeciwnie, jednak autor szybko przeskakuje z jednego wątku do drugiego, co wymaga uważnego ich śledzenia. Cornac pisze tak, jak ja lubię, oszczędnie i precyzyjnie, za pomocą niewielkich środków i krótkich opisów pokazuje świat przedstawiony.
W „To nie jest kraj dla starych ludzi” mamy kilka postaci, każda z nich reprezentuje zupełnie inny typ osobowości, jest buntownik z wyboru, Moss, Szeryf, przykładny stróż prawa, o niezwykle mocnym kręgosłupie moralnym, gotowy walczyć w imię sprawiedliwości, realista i stary wyga, którego ciężko zwieść na manowce oraz bezwzględny przestępca, postępujący według własnych reguł. Każda z tych postaci jest wielowymiarowa, wystarczająco skomplikowana, aby pobudzić czytelnika do refleksji.
Język powieści jest znakomity, co prawda nie znajdziemy tu frapujących opisów, ani nader rozbudowanych dialogów, McCarthy nie operuje takimi środkami, pisarz po prostu pokazuje, zdarzenia, ludzi, delikatnie zarysowuje czas i miejsce akcji, jednak to czytelnik musi z między wierszy wyczytać resztę, cały kontekst.
Jest to książka o Ameryce, jakiej nie znanym, nie znajdziemy tu nic z tak zwanego amerykańskiego snu, wręcz przeciwnie, do bólu prawdziwy obraz kraju zmęczonego wojną, rozdartego i liżącego rany. Książka o smaku nostalgii charakterystycznej dla starości, gdzie ideały po starciu z rzeczywistością starły się i pokryły siwizną włosy, starości, która przez to, jak poznała świat, zupełnie nie umie się do niego dopasować, boi się też odejść, bo do końca nie wie, co jest po drugiej stronie.
McCatrhy wprowadza napięcie od pierwszych stron, nie dając czasu na nudę czytelnikowi i bezbłędnie buduje je przez resztę książki. Czytelnik siedzi na szpilkach, przez większość lektury czekając na to, co zdarzy się dalej. Pisarz przedstawia fabułę fragmentarycznie, za pomocą krótkich części, opowiadanych przez dwóch narratorów. Jeden to klasyczny narrator trzecioosobowy, wszechwiedzący, spokojne relacjonujący zdarzenia, drugi z kolei, to sam szeryf, jednak i on posługuje się bez emocjonalnym językiem, pozbawionym zarówno entuzjazmu, jak i zniechęcenia.
McCarthy sprawnie prowadzi akcje, nakreślając jej zarys, po których czytelnik sam musi przejść. W zasadzie książka ta angażuje czytelnika, który musi czytać ją naprawdę uważnie, aby nie stracić wątku. Nie znaczy to, że fabuła jest zagmatwana, wręcz przeciwnie, jednak autor szybko przeskakuje z jednego wątku do drugiego, co wymaga uważnego ich śledzenia. Cornac pisze tak, jak ja lubię, oszczędnie i precyzyjnie, za pomocą niewielkich środków i krótkich opisów pokazuje świat przedstawiony.
W „To nie jest kraj dla starych ludzi” mamy kilka postaci, każda z nich reprezentuje zupełnie inny typ osobowości, jest buntownik z wyboru, Moss, Szeryf, przykładny stróż prawa, o niezwykle mocnym kręgosłupie moralnym, gotowy walczyć w imię sprawiedliwości, realista i stary wyga, którego ciężko zwieść na manowce oraz bezwzględny przestępca, postępujący według własnych reguł. Każda z tych postaci jest wielowymiarowa, wystarczająco skomplikowana, aby pobudzić czytelnika do refleksji.
Język powieści jest znakomity, co prawda nie znajdziemy tu frapujących opisów, ani nader rozbudowanych dialogów, McCarthy nie operuje takimi środkami, pisarz po prostu pokazuje, zdarzenia, ludzi, delikatnie zarysowuje czas i miejsce akcji, jednak to czytelnik musi z między wierszy wyczytać resztę, cały kontekst.
Jest to książka o Ameryce, jakiej nie znanym, nie znajdziemy tu nic z tak zwanego amerykańskiego snu, wręcz przeciwnie, do bólu prawdziwy obraz kraju zmęczonego wojną, rozdartego i liżącego rany. Książka o smaku nostalgii charakterystycznej dla starości, gdzie ideały po starciu z rzeczywistością starły się i pokryły siwizną włosy, starości, która przez to, jak poznała świat, zupełnie nie umie się do niego dopasować, boi się też odejść, bo do końca nie wie, co jest po drugiej stronie.
Zaciekawiłaś mnie tym opisem :) mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się sięgnąć po książkę.
OdpowiedzUsuńpolecam!
UsuńGreat blog :)
OdpowiedzUsuńhttp://coco-colo.blogspot.de/
Póki co mam w planach Drogę tego autora - ale i na tę pozycję kiedyś przyjdzie czas :)
OdpowiedzUsuńPS zmieniłam adres bloga, więc będę ogromnie wdzięczna za aktualizację na liście obserwowanych :)
Drogę też mam w planach i to bardzo niedługich- tak myślę
Usuńpozdrawiam
chyba nie dla mnie tego typu książka.
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś...
chyba ciekawa :)
OdpowiedzUsuńOpis zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję!
Usuńpozdrawiam :)
Nie do końca jestem przekonana do tej pozycji.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się takie realistyczne pokazanie Ameryki. Rozejrzę się za tą lekturą :)
OdpowiedzUsuńOpis jak najbardziej ciekawy :)
OdpowiedzUsuńOglądałem film, ale chyba sięgnę po książkę ; ) Dzięki za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńNie wiem, może jak uwolnię się od książek, które muszę przeczytać na już :)
OdpowiedzUsuńwarto tą pozycję do nich dokleić, wierz mi
Usuńpozdrawiam
szczerze? to nie znam
OdpowiedzUsuńbłąd:) polecam ten stan rzeczy jak najszybciej zmienić:)
OdpowiedzUsuńNieznana książka, nieznany autor. Na dodatek "nie jest jej wszędzie pełno", co jeszcze bardziej zachęca do lektury ;)
OdpowiedzUsuńto chyba w innym świecie żyjemy :D
Usuńkusi mnie ta książka od dawna, muszę się w końcu za nią zabrać!
jeżeli ani autor, ani tytuł Ci nic nie mówi, no to ja nie wiem co jest nie tak:)
OdpowiedzUsuńtytuł powinnaś kojarzyć chociażby z genialnego filmu braci Cohen, który powstał na podstawie książki
pozdrawiam
Z chęcią bym przeczytała, niestety na razie brak kasy...
OdpowiedzUsuńBędę jednak o niej pamiętać.
Pozdrawiam
niestety nie mam rękawiczek na dłonie do tego typu zabiegów :/
OdpowiedzUsuńraczej tematu nie wyczerpałam o czym świadczą niektóre z komentarzy u mnie
OdpowiedzUsuńale są to raczej drobne dopiski więc ujdzie... ;)
panelu podglądanych? tj. coś w rodzaju listy linków, tak?
Chodzilo mi o liste blogow ktore odwiedzam
UsuńKsiążki nie czytałam (jeszcze, ale w najbliższym czasie mam zamiar to nadrobić), za to film wywarł na mnie niesamowite wrażenie.
OdpowiedzUsuńA ja sie dopiero przymiarzam do filmu bo ksiazka bardzo mi sie podobała, dodtkowo mnie zachecilas;) podrawiam
OdpowiedzUsuńbardzo dobra recenzja, precyzyjnie określiłaś swoje odczucia po przeczytaniu tej książki :) wydaje się być ciekawa i wciągająca, chyba się za nią porozglądam :)
OdpowiedzUsuńchyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora - zaciekawiłaś mnie może sięgnę kiedyś po niego :D
OdpowiedzUsuń