Artur Rojek zawsze będzie kojarzony z
Myslovitz, czy tego chce, czy nie, ale trudno oderwać się od czegoś, z czym
spędziło się 20 lat. Zawsze lubiłam Myslovitz, nostalgię i te arcysmutne
ballady, jednak solowa płyta Artura Rojka – Składam się z samych powtórzeń –
jest inna, zresztą muzyk sam przyznał, że chciał pójść w innym kierunku, jakim?
Płyta jest melancholijna, zresztą zdziwiłabym się, gdyby Artur nagrał kiedyś inną, wtedy też bardzo byłabym zawiedziona, bo ja tę melancholię muzyka uwielbiam, przemawia do mnie, ponieważ sama taka jestem. Na krążku znajdziemy typowe dla tego artysty motywy – miłość, taka aż do bólu, samotność, strach, czekanie, monotonnie, tylko wszystko jest wyrażone inaczej niż do tej pory, dojrzalej i mniej dosłownie. Rojek jest muzykiem, który z pewnością nie pisze o dupie Marynie, jak kolokwialnie to nie zabrzmi, jego piosenki są o czymś, o prostych życiowych sprawach i dylematach, przed którymi staje każdy z nas, z jego tekstów płynie życiowa mądrość, której brakuje wielu artystom na naszej scenie muzycznej, a szkoda.
Płyta składa się z dziesięciu utworów, a każdy nadaje się do łapania wielkiego doła, jednak łapanie doła przy takim akompaniamencie jest lepsze niż w ciszy… znajdziemy tutaj wszystko to, co dotyczy każdego człowieka, garść wspomnień, jednak nie odbierajcie tej płyty dosłownie, jest ona osobista, ale na pewno nie jest to autobiograficzna płyta, a często właśnie tak jest odczytywana przez słuchaczy.
W kawałku – Czas, który pozostał, pełno jest mrocznego romantyzmu, którego chyba w głębi duszy każdy z nas pragnie, taka wizja miłości, która spala do samego cna. Ponadto utwór ma zmienny rytm, zupełnie jak miłość, co daje tyle szczęścia, a innym razem każe z utęsknieniem gapić się godzinami w ścianę, czekając na… Z kolei w piosence Kot i pelikany, mówi do nas syn, który sam stał się ojcem i konfrontuje się z ta rolą, to dojrzały face, który sam potrafi pokierować swoim życiem i, mimo że nie jest już małym chłopcem, to cały czas pamięta, bo – czas przemija, pamięć nie. Zresztą motyw przemijającego czasu pojawia się nie tylko w tym utworze, muzyk co jakiś czas nam przypomina, że pomimo mijającego czasu, który daje nam życiowa mądrość, to zyskując ja, tracimy coś innego – niewinność? Naiwność? Umiejętność latania?
Jedną z perełek na płycie jest zdecydowanie – To, co będzie, muzycznie utwór na początku oscyluje w klimatach rock&rolla i polskiego rocka lat 80, by potem zahaczyć niemal o brzmienia disco, a wszystko to, dlatego, że jak sam przyznaje Artur Rojek – mam do siebie dystans J
Najmocniejszym kawałkiem na płycie jest Syreny, tekstowo jest to chyba utwór doskonały, niesamowita metafora trudności, od których żaden związek nie jest wolny, poetycki i zarazem mocny tekst opowiada o dniach, kiedy krzyczymy i wściekamy się na siebie bezlitośnie.
Płyta ta z pewnością na dłużej zagrzeje miejsce w moim odtwarzaczu, bo jest smutna i naładowana nostalgią ile się da, a ja lubię takie klimaty, jeżeli nie są obce i wam, musicie jej posłuchać! W składam się z ciągłych powtórzeń, Artur Rojek wlewa nam te nostalgię przez uszy do samego żołądka, gdzie tańczy ona w najlepsze i budzi jakiś wysublimowany rodzaj lęku.
jest intrygujący
OdpowiedzUsuńciekawy, aczkolwiek w okresie świąt przestalam go słuchać
OdpowiedzUsuńUwielbiam Rojka i zamierzam kupić płytę sobie na święta;)
OdpowiedzUsuńMyslovitz bez Rojka dla mnie nie istnieje, a tą płytę kupiłam mamie na prezent - klimatyczna :)
OdpowiedzUsuń